niedziela, 24 listopada 2013

Głupie odkrycie

Eureka!
Dzisiaj odkryłem że wszyscy w Polsce mówią po polsku. Napisy też są po polsku!
Czemu zawracam Wam głowę moim odkryciem?
Właśnie uświadomiłem sobie, że ta podróż uświadomiła mi (;-) taką oto rzecz:
Żyjemy w społeczeństwach, choć jesteśmy indywidualnościami. Każdy z nas jest inny i niepowtarzalny, a jednak tworzymy jedną, w miarę wspólną i harmonijną tkankę społeczną.
Oczywiście zdarza się że ktoś do niej nie pasuje, a pasuje np. do innego społeczeństwa. Mogą decydować o tym temperament, cechy charakteru, nawyki, zwyczaje, kultura.
I każdy z nas ma okres formowania się. W tym okresie bardziej odbieramy, pochłaniamy to co do nas dociera, by to wszystko przetworzyć najpierw przez zmysły, a potem przez umysł, i zbudować własną wizję świata.
W tym okresie możliwe są również daleko idące zmiany: okres naszego buntu w wieku nastoletnim jest być może najsilniejszym bodźcem do podejmowania tego typu decyzji.
Wydaje mi się, że to jest czas, w którym możemy zmienić społeczeństwo i łatwo przystosować się do życia w innym społeczeństwie, szczególnie jeżeli robimy to z własnego wyboru i/lub dane społeczeństwo nam bardziej odpowiada.
Jednak w pewnym momencie to okno się zamyka - i tu znowu moment ten to indywidualna sprawa każdego z nas.
Wracając do mojego głupiego odkrycia - uświadomiłem sobie że jakiś okres mojego życia się zamknął. Że nie przeskoczę już np. do buddyjskiego społeczeństwa Birmy, że baaa - tak na prawdę nie potrzebuję i nie chcę tego.
Tu, w Polsce, jak i wszędzie przy odpowiednim nastawieniu "dość jest wszystkiego, dojść można wszędzie". Ale gdy okienko się zamknie przesadzenie drzewka życia możliwe jest tylko przy urwaniu korzeni.
A korzenie o których myślę to nie tradycja, lecz głęboki poziom zrozumienia z innymi, jaki jest możliwy dla zdecydowanej większości ludzi za pomocą tylko jednego języka, zwykle języka ojczystego (lub jeżeli wystarczająco wcześnie przeskoczyli gdzie indziej - języka zaadoptowanego) - w moim przypadku polskiego.
Tak więc w Polsce ludzie mówią po polsku, i ja mówię po polsku. Zatem moje miejsce jest w Polsce, gdyż zależy mi na głębokich relacjach z innymi, gdyż z kolei te są bardzo cenne i rozwijające.
Emigrowanie w sytuacji, gdy okienko już się zamknie nie wydaje mi się zatem najlepszym pomysłem.
Jest to też argument za tym, że podróżowanie ma jednak ograniczone możliwości duchowego wzrostu - podróżując co chwila wkraczamy w inne strefy językowe i z czasem brakuje nam właśnie tego głębokiego kontaktu, który jest dla tego wzrostu bardzo ważny.
Co nie znaczy oczywiście, że nie warto podróżować!

Brak komentarzy: