Nocna podróż autobusem okazała się masakrą - zaraz za Kairem pojawiła się burza piaskowa i wszystkie samochody jechały powolutku na światłach awaryjnych. Potem, wraz ze spadkiem temperatury, pył przerodził się w mgłę a w autobusie zrobiło się koszmarnie zimno. Jeżeli zdarzy Wam się podróżować czymkolwiek w nocy po Saharze, to polecam zabrać ze sobą śpiwór.
Dzisiaj do tarliśmy do El Salum na granicy libijskiej. Dostaliśmy Pana z Policji, który czuwał nad nami i nad tym, żeby ktoś nam nie naliczył wyższej ceny.
El Salum to tradycyjna mieścinka, gdzie oprócz pick-upów Toyota sporo jest tradycyjnych malutkich zaprzęgów z osiołkami.
Na ulicy wszyscy nas pozdrawiają. Dzieci w dosyć specyficzny sposób: "hello! fuck you!" przy czym robią to z takim słodkim uśmiechem, że odmachujemy im radośnie z pozdrowieniem "hello! you too!".
Na werandzie hotelu ustawiliśmy nasze 3 laptopy, sziszę i kawę z pobliskiej kawiarni. Internet mamy przez wi-fi z pobliskiej kawiarenki internetowej. Pełny wypas. Wcześniej wzbudzaliśmy już sporą sensację, ale teraz to szaleństwo!
Tak więc w dosyć komfortowych warunkach obserwujemy drogę, którą już za chwile przyjedzie ekipa libijska. Przygotowaliśmy tradycyjne polskie powitanie (chyba znowu się nie wyśpimy) uzupełnione o pyszne, świeże daktyle, które tutaj kosztują 2zł/kg.
3 komentarze:
hello, I love you too!
a gdzie obiecane pozycje?
Trzymajcie się dzielnie, bo w Egipcie na pewno będziecie wzbudzać nie lada sensację!
Powininniście mieć liczniki ile razy dziennie usłyszycie "Welcome to Egypt", czy raczej "Welcome in Egypt" ;)
Powodzenia!
Ania
Fajnie, że piszesz na swoim blogu. Ja raczej tu będę czytał, więc jeśli będzie coś ciekawego na pozostałych dwóch stronach, to napisz, żeby tam zerknąć. Pozdrawiam:).
Prześlij komentarz