Po dwugodzinnym opoznienu samolot wreszcie odrywa kola od plyty lotniska i obiera kurs na polnoc-polnocny-zachod. Do morskiego wybrzeza przykleil sie waski pas hoteli i plaz Hurghady - to jedyny slad, dowod istnienia czlowieka. Wszedzie indziej swoja potege demonostruje natura: blyszczaca tarcza oceanu, za ktora gdzies z zapylonego powietrza wychylaja sie jeszcze szczyty Synaju i olbrzymia pustynia pod nami, zupelnie spalona przez slonce i pozbawiona jakiegokolwiek zycia. Pokonanie ktoregokolwiek z widocznych uadi zajeloby duzo czasu i kosztowaloby jeszcze wiecej wysilku, kto wie, czy nie bez narazania zycia. Skaly, piasek i nagrzane do ponad 40 st. powietrze to wszystko, co sie sklada na tutejszy krajobraz. Ja jednak juz nie musze sie tym martwic, bo siedze sobie wygodnie w samolocie, a Ziemia pode mna przesuwa sie niczym na szpuli kinowego projektora. A jednak, tego pustkowia, pustyni nigdy nie zapomne - jest grozne i moze wlasnie dlatego fascynujace.
Nad Europa pojawily sie pierwsze chmury. Mieszkancy tego kontynentu zwykli je przeklinac, nie wiedzac, co to znaczy pol roku bez najmniejszej chmurki, cienia i kropli deszczu. Gdy kapitan samolotu informuje nas, ze w Warszawie pogoda jest paskudna: przelotne deszcze, chmury, wiatr i ok. 20 st. C, w kacikach moich oczu pojawiaja sie lzy - wreszcie w domu!
3 komentarze:
Wielkie gratulacje i wielkie dzięki Piotrze! Dostarczyłeś nam wielu pięknych chwil i wzruszeń, dzięki twym opowieściom, jak mogłoby się nam wydawać, z pogranicza życia i baśni. Z niecierpliwością czekamy na publikację:)) A już za parę godzin śpiewanki na listopada 11. Hurra! Ściskam. Maja
Gratulacje Piotrek!
Wspaniała wyprawa, fajne foty, niesamowita odwaga, wyobraźnia i moc!
Pozdrawiam.
payek.
Dzieki!
Prześlij komentarz