poniedziałek, 28 października 2013

Południe

Niby to nic odkrywczego, ale im bardziej na południe, tym bardziej "południowy" klimat. Ale co to właściwie znaczy - "południowy"?

W tym wpisie skupię się na pozytywach, w następnych na ich przeciwieństwach.
Oto kilka sytuacji z ostatnich dwóch dni:

1. Rzym, okolice Watykanu. Podjeżdżam do grupy policjantów stojących przy radiowozie. Rozmawiają ze sobą.
- Do you speak english?
- No.
- Bisziklet aki, ok?
Policjanci spojrzeli po sobie i moim rowerze i wydali się niezwykle zatroskani. Jeden z nich zaczął wydobywać z siebie szczątkowy angielski:
- Tutaj niemożliwe. Pojechać tam, koniec ulica lewa nasze biuro. Zaparkować swój rower tam.
Zaparkowałem rower między policyjnymi motocyklami (wszyscy razem staliśmy na zakazie postoju z wyłączeniem samochodów Corpus Diplomatique ;-)

2. Formia, miasteczko położone na zachodnim wybrzeżu Włoch, jakieś 85 km na północ od Neapolu.
Kupuję bilet w kasie kolejowej (chciałem zdążyć na spotkanie z Adamem i Kasią w Neapolu). Odchodząc coś mnie tknęło i pytam, czy mój pociąg to ten za 15 minut. Pani sprawdza. Nie, najbliższy pociąg z przewozem rowerów jest dopiero jutro.
- Jutro nie dobrze, ja muszę dzisiaj - robię smutną minę i oddaję bilet, pani oddaje mi pieniądze. Bez żadnych pieczątek czy formalności.
Cholera, będę musiał wjeżdżać do Neapolu w nocy, a tamtejsi kierowcy mówiąc delikatnie nie cieszą się dobrą sławą.
Wtem - parking - budka - dwoje strażników.
- Do you speak english?
- No.
Tym razem ja dobywam mojego włoskiego, a idzie to mniej więcej tak:
- Rower pociąg niemożliwe. Czy możliwe rower parking jeden noc?
Strażnik się uśmiecha: - Jasne! Przypnij go tutaj, żebym go widział w nocy. Kiedy wracasz?
- Ja jutro pięć. Nie, nie pięć... Dzisięć godzina. OK?
- OK.

A teraz dla porównania...
Warszawa, Dworzec Centralny, kilka miesięcy wcześniej.
Pech chciał, że zapomniałem zapięcia rowerowego.
Idę do komisariatu policji na dworcu.
- Panowie, mała prośba: zostawiłbym tu rower na pięć minut i skoczyłbym do sklepu. Przede mną długa podróż, więc chciałbym zrobić zakupy. Zapomniałem też niestety zapięcia rowerowego. Tak, wiem wiem, za nic nie bierzecie odpowiedzialności. Po prostu chciałbym, żeby ten rower chwilkę tu postał.
Policjanci przybrali postawę, jakbym ich przed chwilą śmiertelnie obraził.
- To nie miejsce na rower - wycedził przez zaciśnięte zęby jeden z nich - zabieraj go stąd.

1 komentarz:

makroman pisze...

Nie od dziś twierdze że polska policja jest sto lat za burakami, włoska to co innego.
najbardziej lubiłem oglądać rozpędzanie przez nich korków skuterowych. Podbiegali do zatarasowanych skuterów podnosili przyłbice kasków i gwizdali delikwentom prosto w twarze - efekt był piorunujący - gość wstaje ze skutera podnosi go i pędzikiem przenosi na miejsce gdzie nie blokuje już ruchu.

Szczerze mówiąc nie raz obsłuchałem od nich zwroty typu "stupido polacco" - ale mandatu ani razu.