poniedziałek, 30 czerwca 2008

sr-khabab

4725 (edycja:4808) Rano wymiana opony, centrowanie i 2 nowe szprychy w Dmsk. Nocl.u ludzi w K.,katol.miescie-nawet piwo mozna tu kupic:-)

Wstaje rano, ale przed wyprowadzeniem roweru cos mi mowi ze powinienem sprawdzic jeszcze szprychy - dwie z nich sa pekniete, z czego jedna po stronie wielotrybu - aby ja naprawic, trzeba go zdjac. Sprawdzam narzedzia - niestety klucz do wielotrybu zostal w lapach iszkenderunskich zlodziejaszkow... Wymieniam wiec druga szpryche i ruszam na poszukiwanie dobrego warsztatu rowerowego. Po drodze dostaje od goscinnych mieszkancow Damaszku ciasteczka i placki i spotykam sympatycznego mlodego Araba, ktory rowniez jest fanem rowerow. Prowadzi mnie on od jednego serwisu do drugiego, ale zaden nie ma odpowiedniego klucza. W koncu jednak udaje sie naprawic szpryche i opuszczam Damaszek.
Jazde na poludnie raz to utrudnia, raz ulatwia silny zachodni wiatr. Wieczorem rzucam okiem na mape i okazuje sie, ze niedaleko jest miejscowosc Khabab. Nazwa ta kojarzy mi sie z "kebab" wiec stwierdzam, ze musze tam zajechac na noc, a na pewno znajdzie sie cos dobrego do zarcia. Nie myle sie - najpierw goscinni syryjscy policjanci zapraszaja mnie na nocleg do swojego posterunku polozonego na obrzezach miasta, a potem katoliccy mieszkancy z radoscia pokazuje mi sklepy i tlumacza wszystko co i jak. Dzieki im wyjasnieniom nabywam arabska chalwe, ktora jest przepyszna, jednak nieco rozni sie od produktow sprzedawanych w Polsce - jest ona jakby troche wilgotna i je sie ja nabierajac male porcje miedzy kawalki podplomyka trzymanego w prawej rece. Jako ze jest to katolickie miasto, jest nawet pewien wybor alkoholi - wybieram syryjskie piwo, ktore po poltora-miesiecznej abstynencji smakuje wysmienicie!
Gdy wracam na posterunek, pojawiaja sie na nim jacys tajniacy, ktorzy bardzo dokladnie spisuja moj paszport, po czym zabieraja mnie spowrotem do miasta i prowadza do domu jednej z rodzin, gdzie w bardzo milej atmosferze (gospodarze stwierdzili, ze maja tylko jednego syna, wobec czego i mnie beda traktowac jak swojego syna) spedzam noc (i jeszcze raz jem kolacje).

1 komentarz:

iwona pisze...

no proszę, a Leszek Biały wymigał się od udziału w krucjacie, twierdząc, że w Ziemi Świętej nie ma piwa. Zimne chociaż?