sobota, 28 czerwca 2008

sr-damaszek

4712, 33.51521 36.29856, hotel Ar-Rabija, Damaszek

Wstaje o wschodzie slonca i musze przyznac, ze na pustyni jest to bardziej doswiadczenie duchowe, choc i piekne doswiadczenie estetyczne...
Sprawnie latam peknieta wczoraj w nocy detke i ruszam czym predzej. Na poczatku scenariusz tak jak wczoraj - wiatr w twarz, na liczniku zaledwie 14 km/h, tymczasem o 8 jest juz ponad 30 st. ...
Gdy pokonuje kolejne wzniesienie predkosc jednak wzrasta - wyglada na to, ze podjezdzalem pod wieksza jednostke geomorfologiczna niewidoczna golym okiem.
Pojawia sie coraz wiecej sladow cywilizacji: gdzies w oddali, w dolinie widac zabudowania, kolo drogi pojawiaja sie posadzone ludzka reka rachityczne drzewka iglaste. Wjezdzam do pierwszej miejscowosci - dzieci witaja mnie tutaj "Good morning, teacher!". Moze to jakis znak, ze powinienem zostac nauczycielem ;)
Niestety wraz z moja droga (Tad Mor/Palmyra-Damaszek) lacza sie inne drogi i wkrotce ruch jest trudny do zniesienia. Kierowcy niektorych ciezarowek zdaja sie w ogole nie zauwazac mojego istnienia, inni po prostu trabia i uwazaja, ze to zalatwia sprawe i byc moze magicznym sposobem pojawi sie pobocze, na ktore moglbym zjechac (dokladnie jak w Rumunii). Na szczescie dzieki lusterku (w Syrii to podstawowy element wyposazenia roweru, jezeli chcecie ujsc z zyciem oczywiscie) kontroluje sytuacje i pare razy zjezdzam na przydrozny zwir, przy okazji nie szczedzac tempym kierowcom pewnego miedzynarodowego gestu o znaczeniu pejoratywnym.
Na dziesiec km przed Damaszkiem zauwazam, ze wczorajsza dziura niestety mocno scentrowala tylnie kolo i zastanawiam sie, czy uda sie dojechac do miasta. Na poboczu przy budce z chlodnymi napojami stoi autobus, pokazuje wiec w strone syryjskiej stolicy i pytam sie "Damaszk?" a kierowca potwierdzajaco kiwa glowa. Ladujemy rower do pustego autobusu i jedziemy. W czasie jazdy, gdy skonczylem swoj napoj, kierowca zabiera mi z kolan pusty plastikowy kubek po napoju (w ogole nie patrzac na droge) i wyrzuca go przez otwarte drzwi z rozbrajajacym usmiechem i komentarzem "Arab!". Najwyrazniej uznal, ze nie zostalem przekonany, wiec rownie demonstracyjnym ruchem wyrzucil rownierz rurke ze swojego napoju, po czym usmiechnal sie zadowolony z siebie... Autobus nigdzie sie nie zatrzymuje, jest to przejazd techniczny, sprawnie wiec docieram do stolicy.
Podobnie jak z grami komputerowymi, tak i z miastami lubie sie bawic, nie czytajac wczesniej instrukcji. Jade wiec przez Damaszek na chybil trafil i nawet nie wiem jakim cudem trafiam na polska ambasade, ktora jednak jak wszystkie urzedy w Syrii w piatek i sobote jest nieczynna.
Miasto robi wrazenie... Miedzy pasami jezdni porozrzucane sa jakies starozytne kolumny, meczety zdaja sie pochodzic z poczatkow islamu. Na jalowe wzgorza otaczajace miasto wspinaja sie wysoko ludzkie osiedla, ktore wygladaja z daleka jak inny, ciemniejszy gatunek sklaly - wspinaczka do nich w srodku letniego dnia to musi byc prawdziwe wyzwanie, bo siegaja na prawde wysoko!
Gdy jade sobie ulicami Damaszku, podjezdzam do mnie zdezelowane Daihatsu a w nim dziewczyna, ktora pyta "parl le-wu franse?" Co prawda "ze ne parl le pa franse" ale okazuje sie, ze mowi rowniez swietnie po angielsku. Na imie ma Maja, jest prawnikiem, studiowala i pracowala we Wloszech i Stanach. Mowi, ze w maju wraz z ok. 300 innymi kobietami z 28 krajow swiata jechala na rowerze przez Liban, Syrie, Izrael i Jordanie dla pokoju na Bliskim Wschodzie. To wlasnie ona wskazuje mi droge do taniego hotelu Ar-Rabija (8$ za noc), ktory jest mekka bekpekerow w Damaszku i ktory serdecznie Wam polecam! Udaje mi sie przespac najgoretsza czesc dnia (ciagle ponad 40 st., choc na szczescie troche chlodniej niz na pustyni) by wieczorem, ktory wypada znacznie wczesniej niz w polsce (ok.20, dzien w Syrii w lecie jest krotszy niz w Polsce!) napisac niniejszego posta. Niestety mam problemy z pobraniem z picasy, wiec na zdjecia musicie jeszcze troszke poczekac :P

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Piotrze, wszystkiego najlepszego z okazji imienin:) Niech Ci bogowie prostują ścieżki i nieustannie stawiają na niej samych dobrych ludzi..:)

Anna R.

Pavzaj pisze...

Dołączam się do życzeń. A co Picasy to spróbuj ściągnąć stąd:

194.29.146.3/~zajacp3/picasaweb-current-setup.txt

Pavzaj pisze...

Acha... rzecz jasna należy zmienić na EXE

iwona pisze...

Imieniny, dzień Piotra i Pawła spędzasz w Damaszku. To dobry czas i miejsce, żeby poprosić dla Ciebie o Boskie prezenty - dobro jak zbroję w walce ze złem, słabość przekutą w siłę jak miecz na trudne chwile, i miłość jak gwiazdę, która wskazuje drogę. I szczęśliwy powrót do domu ze wszystkich podróży.

Rowerek PrOmYka pisze...

Dziekuje ;)