Jestem juz w stolicy Macedonii u mojego gospodarza z Warmshowers - Bojana.
Teraz nie mam za duzo czasu zeby pisac, wiec krotko: jestem caly i zdowy. W Macedonii wlasnie jest jesien i w dzien na sloncu bywa calkiem cieplo, lecz na rower ubieram juz rekawiczki.
Z Kastorii od Renaty wyruszylem przez gory w kierunku granicy albanskiej. Im blizej granicy tym wiecej smieci przy drodze.
Tuz za granica zjadlem "haburgera" z cevapci. Byl bardzo dobry, choc dookola walalo sie mnostwo smieci, krecilo duzo jakichs dziwnych ludzi a pan ktory robil mi hamburgera rzucal owe cevapci rowniez bezdomnemu psu krecacemu sie w okolicy. To wzbudzilo moj lekki niepokoj co do pochodzenia miesa, ale nic mi sie nie stalo ;-)
O dziwo glowna droga ktora jechalem nie dosc ze bardzo dobra, to smieci mniej niz po greckiej stronie granicy. Wiatr w plecy, piekne gory dookola.
W pewnym momencie skrecam skrotem na Podgradec - najwieksze albanskie miasto lezace nad jeziorem Ochryd. Tym razem trafiam na gruntowe drogi. Obok wsi i miasteczek dzikie wysypiska smieci patrolowane przez bezdomne psy. Co ciekawe nie byly one zupelnie agresywne, mozna by rzec ze oswojone.
Niebawem nad jeziorem przechodze przez zupelnie opustoszale przejscie graniczne i rozbijam sie obok cerkwi pod wezwaniem Sw. Nauma, ucznia Cyryla i Metodego, ktory z reszta zostal tu w X w. pochowany.
Rano ide zwiedzic ten przybytek. Wstep biletowany, wiec pytam czy moglbym wymienic pieniadze badz zaplacic w innej walucie.
- A skad jestes? - pyta wielki brodaty chlop siedzacy w kiosku, przypuszczalnie pop
- Z Polski
- A to nie musisz kupowac biletu.
- :-)
Malo tego, dostalem wyklad z historii tego miejsca, pocztowke, amulet i kawe. No no, podoba mi sie ta Macedonia.
Jadac przepieknym, zlotym o tej porze wybrzezem jeziora docieram do Ochrydu. Tam jakis gosc probuje mnie zatrzymac. - Pewnie chce mi wcisnac jakis nocleg - mysle i juz mialem go wyminac mowiac "hvala!" gdy przyjrzalem sie mu blizej. To nie byl Macedonczyk.
Carolyn i Tyler - dwojka amerykanow ktorych w ten sposob poznalem, mieszkala 3 lata w Warszawie. Po czym wsiedli na rowery, przypedalowali tutaj i na chwilowo tu zamieszkali. Ostatecznie zostaje u nich na noc. Niezwykle sympatyczni ludzie a przy tym zapaleni sakwiarze. Napisali przewodnik rowerowy po Wwie dla obcokrajowcow iBikeWawa(.com).
W miedzyczasie zajadam sie baklawa i odwiedzam fryzjera - to ze zrobie to w Macedonii obiecywalem sobie od dawna...
c.d.n.
Teraz nie mam za duzo czasu zeby pisac, wiec krotko: jestem caly i zdowy. W Macedonii wlasnie jest jesien i w dzien na sloncu bywa calkiem cieplo, lecz na rower ubieram juz rekawiczki.
Z Kastorii od Renaty wyruszylem przez gory w kierunku granicy albanskiej. Im blizej granicy tym wiecej smieci przy drodze.
Tuz za granica zjadlem "haburgera" z cevapci. Byl bardzo dobry, choc dookola walalo sie mnostwo smieci, krecilo duzo jakichs dziwnych ludzi a pan ktory robil mi hamburgera rzucal owe cevapci rowniez bezdomnemu psu krecacemu sie w okolicy. To wzbudzilo moj lekki niepokoj co do pochodzenia miesa, ale nic mi sie nie stalo ;-)
O dziwo glowna droga ktora jechalem nie dosc ze bardzo dobra, to smieci mniej niz po greckiej stronie granicy. Wiatr w plecy, piekne gory dookola.
W pewnym momencie skrecam skrotem na Podgradec - najwieksze albanskie miasto lezace nad jeziorem Ochryd. Tym razem trafiam na gruntowe drogi. Obok wsi i miasteczek dzikie wysypiska smieci patrolowane przez bezdomne psy. Co ciekawe nie byly one zupelnie agresywne, mozna by rzec ze oswojone.
Niebawem nad jeziorem przechodze przez zupelnie opustoszale przejscie graniczne i rozbijam sie obok cerkwi pod wezwaniem Sw. Nauma, ucznia Cyryla i Metodego, ktory z reszta zostal tu w X w. pochowany.
Rano ide zwiedzic ten przybytek. Wstep biletowany, wiec pytam czy moglbym wymienic pieniadze badz zaplacic w innej walucie.
- A skad jestes? - pyta wielki brodaty chlop siedzacy w kiosku, przypuszczalnie pop
- Z Polski
- A to nie musisz kupowac biletu.
- :-)
Malo tego, dostalem wyklad z historii tego miejsca, pocztowke, amulet i kawe. No no, podoba mi sie ta Macedonia.
Jadac przepieknym, zlotym o tej porze wybrzezem jeziora docieram do Ochrydu. Tam jakis gosc probuje mnie zatrzymac. - Pewnie chce mi wcisnac jakis nocleg - mysle i juz mialem go wyminac mowiac "hvala!" gdy przyjrzalem sie mu blizej. To nie byl Macedonczyk.
Carolyn i Tyler - dwojka amerykanow ktorych w ten sposob poznalem, mieszkala 3 lata w Warszawie. Po czym wsiedli na rowery, przypedalowali tutaj i na chwilowo tu zamieszkali. Ostatecznie zostaje u nich na noc. Niezwykle sympatyczni ludzie a przy tym zapaleni sakwiarze. Napisali przewodnik rowerowy po Wwie dla obcokrajowcow iBikeWawa(.com).
W miedzyczasie zajadam sie baklawa i odwiedzam fryzjera - to ze zrobie to w Macedonii obiecywalem sobie od dawna...
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz