Obsluga hotelu Mevlana okazala sie bardzo nieprzyjazna, i po zakonczeniu doby hotelowej pozwolila mi skorzystac z internetu tylko przez godzine, po czym wlasciwie wyrzucila mnie z hotelu... Coz, wszedzie sa ludzie ciemni, nawet w Turcji, ale to na szczescie wyjatek!
Chcac nie chcac jezdze ulicami Konyi, nabywam przy okazji wspaniale sandaly tureckiej produkcji, bo te poprzednie dobiegly juz do kresu swojej wytrzymalosci. Zobaczcie, do czego moze przydac sie zuzyta detka rowerowa ;)
Opuszczam Konye. Lekki, cieply wiatr wieje mi w plecy. Terez z poczatku jest idealnie plaski. Odpoczynek w Konyi sie oplacil - niemal caly czas jade powyzej 30 km/h, przez pierwsza godzine mam srednia 32! Jedzie sie cudownie, ruch jest niewielki. Gdy niebo przybiera coraz cieplejsze, a pozniej ciemniejsze barwy, z czasem pojawia sie coraz wiecej gwiazd i ksiezyc.
Zbliza sie pora meczu Polska-Niemcy... Zaczynam szukac TV i trafiam do tureckich koszarow!
Zolnierze sa bardzo przyjazni, zapraszaja mnie do srodka, mowia, ze nie ma problemu. Zostaje poczestowany salatka z bardzo ostrymi przyprawami - to jeden z tych znakow, ze coraz glebiej wjezdzam w Azje. Na scianie za telewizorem wisi portret Ataturka. Niestety to sasiedztwo nie zmienia faktu, ze zadna turecka stacja nie pokazuje naszego meczu... Ale co tam, niech chlopaki na boisku robia swoje, ja robie swoje. Z zalem zegnam przyjaznych zolnierzy (najbardziej rozbawil mnie taki jeden, ktory wpadl do sali z karabinem i zapytal sie mnie, czy moze mam ochote napic sie tureckiej herbaty) i dalej lece. Odlegle blyski blyskawic powoduja, ze pierwszy raz od kilku dni rozbijam namiot.
Wlasciwie zeby podrozowac po Turcji o tej porze roku, wystarczyloby tylko kilka rzeczy: lekkie ubranie, karimata, spiwor i troche tureckich lir... Miejsca do spania jest wszedzie pod dostatkiem! Turecka wies inaczej niz polska, z reguly jest bardzo skupiona, a zatem zostaje spore fragmenty pol odsuniete daleko od ludzkich osiedli - idealne miejsca na nocleg. Nie mowiac juz o gorach, ktore porosniete krotka trawa (zapewne na skutek wypasu) sa jednym wielkim "hotelem".
1 komentarz:
Piotrek, piękne zdjęcia! Tylko tyle przychodzi mi do glowy, nie wiem, jakimi komplementami cie obsypac... alez jestem dumna!, musze uwazac zeby nie zadzierac nosa. No i znowu pieski b.udane. Mialam juz dawno napisac, ze ten dziwne owoce, ktore jedlismy w Istambule to jest nieszpulka, pochodzi z Japonii i jak widac rozpowszechnila sie w poludniowej Europie - na pewno w Portugalii. Jak wiesz wyrasta w nieduze (a moze w duze) drzewo, kwitnie w zimie owocuje w maju - czerwcu. Ciekawe czy widziales gdzies jakies po drodze i czy sprzedaja na bazarach. Jesli tak, to wsuwaj smialo, sa bardzo orzezwiajace
Prześlij komentarz