1628, 44.93223 28.73379 Krajobrazy bajkowe,zadupia nieziemskie-nawet w mld.takich nie bylo!Kolano boli,ale daje rade;)
-------------------------
Tuesday May 13, 2008
Ro- Babadag Lake
1628, 44.93223 28.73379 Beautiful landscapes, unreal tranquility - even in Moldova it wasn't like this! Knee hurts, but doing fine ;)
-------------------------
Tuesday May 13, 2008
Ro- Babadag Lake
1628, 44.93223 28.73379 Beautiful landscapes, unreal tranquility - even in Moldova it wasn't like this! Knee hurts, but doing fine ;)
Rano budza mnie znowu zaklecia rzucane przez pastuszka, nadzorujacego stado owieczek. Zbieram sie do kupy, jednak kolano boli nawet w czasie chodzenia po obozowisku. Gdy wszystko juz jest spakowane nie bardzo chce wsiadac na rower. Wtedy to z pomoca przychodza mi mrowki.
Otoz teraz powroce do historii miodu. Znajdowal sie on w takim plastikowym pojemniku, nietrudno bylo przewidziec, ze sie z nigo wyleje. Tak sie stalo w istocie i torebka, w ktora owinalem pojemnik cala wypelnila sie miodem. Wyciagnalem wiec ja czym predzej, ale i tak tu i owdzie miod sie wylal, uzylem wiec chleba, zeby go wyczyscic. Rano moj wzrok padl wlasnie na okruszki, ktorymi zaopiekowaly sie pracowite mrowki. Obserwacja mrowek podnoszacych kilkudziesieciokrotnie wiekszy od nich kawalek chleba przekonala mnie, ze i ja moge jechac dalej, co uczynilem.
Na poczatku poruszam sie droga drugiej klasy (jak u nas powiatowe). Podjazdy staja sie na prawde nieznosne, polowe czasu spedzam masujac kolano. Jest nawet taki moment, ze wydaje mi sie, ze juz dalej jechac nie moge... Gdy jade, wyglada to, jakbym powloczyl prawa noga - przezucam ja po prostu razem z pedalem, prawie cala moc pochodzi z lewej nogi.
Gorki Maczinijskie pokazuja swoje grozniejsze oblicze - na jednym ze zjazdow mimo, iz w ogole nie dotykam pedalow, osiagam predkosc 65,5 km/h!
Poruszam sie wiec bardzo powoli, w pewnym momencie docieram do wioski, w ktorej mam skrecic na boczna droge. Jest juz wieczor, gospodarze rozsiadli sie przed sklepem na skrzynkach od piwa, oczywiscie
popijajac ten zlocisty trunek. Pytam o droge, zostaje zaproszony do kompaniji i dostaje piwo. Swoja droga takiego cienkusza nigdy nie pilem (zdaje sie, ze nazywa sie to Alpenberger, w kazdym razie z niemiecka), ale ludzie sa bardzo przyjazni. Gdy najstarszemu z gospodarzy wreczam pocztowke, zostaje ucalowany w obydwa policzki i wysciskany, jak dawno niewidziany czlonek rodziny. Wszyscy poruszaja sie tu za pomoca furmanek zaprzezonych w jednego konia lub mula, samochody pojawiaja sie tu rzadko i prawie tylko i wylacznie z zewnatrz... Drogi sa niesamowicie dziurawe. Przy nich bawia sie umorusane dzieci o zlotej karnacji. A jednak, tutaj napotykam ludzi i miejsca, ktore na nowo definiuja moje pojecie "zadupia", ktore wyrobilem juz sobie w Moldawii. Ewidentnie wiekszosc mieszkancow nie stanowia Rumuni - jeden z napotkanych mezczyzn opowiada mi po rosyjsku, ze wystepuje tutaj prawdziwa mieszanka: Rosjanie, Turcy, Wlosi, Grecy, Cyganie...
Gdy jest juz niemalze ciemno niestety na dziurach przebijam detke... Jakby malo bylo tego, ze ledwo w ogole jade! Wymieniam ja, jednak pomka po przejciach z wentylami zamontowanymi w rowerze Adama odmawia posluszenstwa. Zatrzymuje pierwszy nadjezdzajacy samochod, a jego kierowca pomaga mi napompowac kolo.
Zupelnie juz po ciemku docieram do jeziora Babadag. Namiot rozbijam na tyle sprawnie, ze komary laduja na moim karku dopiero, gdy juz wchodze do namiotu ;)
4 komentarze:
Mam nadzieję, że to nic poważnego tym kolanem...Trzymaj się:)
Może zrób sobie dzień albo 2 restu. Just relax;) - przecież masz czas, nie to co biedni studenci:))
spróbuj narwać pokrzyw i obłożyć kolano. Jeżeli nie jest to uraz mechaniczny typu stłuczenie to powinno pomóc, choć na początku strasznie piecze. Albo wybierz się do lekarza, to może być ciekawe
okazalo sie, ze to wlasciwie nie kolano, tylko ten miesien nad kolanem co sluzy do podnoszenia nogi. Ustawilem inaczej siodelko, znacznie wyluzowalem z tempem, 3/4 mocy na lewa noge i jest ok!
Prześlij komentarz